Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Refleksje po lekturze książki

Autor: karolink   Data: 2018-11-25, 21:07:08               

No ale dokładnie tak jest. Tak byłam uwiedziona, trudno się nie dać uwieść jak po koszmarnym dzieciństwie (ojciec psychopata i gwałciciel, matka również ofiara ojca) mówi ci, że będzie twoją zastępczą mamą. Jak wyrażasz swoje wątpliwości, że to jednak jakaś forma alternatywnej do tych prawdziwych relacji, troszkę przyjaźń , rodzicielstwo, terapia, jakiś mix, ale to twór sztuczny to ci terapeutka odpowiada, że tak jest to specyficzna relacja, ale relacja ta może być bliższa niż między siostrami, że ona będzie twoim aniołem stróżem. Terapeutka dzwoni do ciebie i upewnia się czy przyjdziesz na kolejne spotkanie, jeszcze wówczas jak nie jesteś do niej przywiązana. W końcu nadchodzi ten moment, dajesz się przekonać i uważasz ją za najbliższą osobę. Wtedy przestaje cię ugłaskiwać, ale to, że wydała z siebie tych kilka opinii, także jej status jako "lekarza" przekupuje cię i wybaczasz całą krytykę. Poza tym jak za daleko się oddalisz i jesteś już prawie gotowa z tego zrezygnować wraca do retoryki matki zastępczej i anioła stróża. Tak naprawdę nigdy nie pracowałam na poczuciem własnej wartości, wręcz przeciwnie z jednej strony słyszałam o relacji bliższej niż między siostrami, a siostry nigdy nie miałam, a z drugiej, że nie jestem nikim wyjątkowym, jedną z miliardów, pokrzywdzoną, karmiącą się magicznym myśleniem (pisanie powieści), o której nie wolno mi było mówić. Słuchasz i godzisz się na, że nie jesteś ważna, no i budzi się frustracja, to jak to jest, jesteśmy jak te bliskie sobie siostry, czy jestem śmieciem, pacjentem po którym strzepuje się emocje i przyjmuje kolejnego. Jak to jest? Co się stanie jak nie będzie cię na to stać? Pytasz, ale cię zbywa, że możliwy jest u niej kredyt, a ty zduszasz w sobie wątpliwości na kolejny wybuch frustracji. Oczywiście czytasz w tym czasie książki, w najlepszym źródle jakie jest ci dostępne, bibliotece uw. Tam czytasz między innymi, że psychoterapia to przyciąganie i oddalanie pacjenta, przeniesienie, przeciw przeniesienie i wszystkie te "twory" i myślisz sobie no może musi tak być. Jednocześnie jednak walczysz, frustrujesz się, kaleczysz, bo ktoś jest ci bliski, ale jednocześnie nie jest. Zrywasz wręcz kontakt z mamą, która "przeszkadza w leczeniu", godzisz się na psychotropy, które zwalają cię z nóg i międzyczasie słuchasz jak ciężko wystartować fundacji terapeutki. Jesteś tak ledwie przytomna, że jak wypłacasz pieniądze z bankomatu to po paru sekundach nie wiesz co się z nimi stało, nie ma ich, ani w twoim portfelu ani na koncie. Wpadasz na pomysł jak pomóc fundacji, może wpuści cię w grono wolontariuszy w końcu, bo przecież w domu zdalnie poświęcasz wiele godzin jako wolontariusz, ale chciałabyś poznać nowych ludzi. Może fajnym pomysłem byłoby zbudować swoje znajomości wokół terapeutki? Mówisz, że weźmiesz kredyt, aby pomóc fundacji terapeutka podsuwa ci tytuły przelewu. Jest Gosia i jej mąż, Gosia była o rok dłużej od ciebie, chodziłyście na grupę, kajałyście się nawzajem twierdzeniem psychoterapeutki, że jest jak zastępcza mama, że w końcu czegoś takiego doświadczyłyście. Gosia po latach wchodzi bardziej w fundację, zaczyna z mężem jeździć do nowego domu terapeutki, ona pieli ogródek, on buduje dom. Ty karmisz w tym czasie ich koty, robi się tego co raz więcej, tydzień za tygodniem, każde święto, uwielbiasz koty, ale jednocześnie widzisz jak ktoś skrada ci trochę marzenie, z drugiej strony jesteś znużona, ale terapeutka mówi ci, że dzięki temu jej pomagasz, bo dzięki temu Tomek może budować jej dom i pomagam mu i Gosi. Z drugiej strony z tyłu głowy masz to, że terapeutka zachowuje ramy terapii w stosunku do ciebie tak mniej więcej, a co do Gosi nie i to nie w porządku, no ale ok przecież sama chciałaś tego, może tobie też to będzie kiedyś dla ciebie dostępne. Pytasz siebie, może jestem gorsza? Może kiedyś będę lepsza? Po jakimś czasie przypadkiem dowiadujesz się, że oni już mają klucze od nowego domu terapeutki, to się nie kończy. Gosia przestaje być międzyczasie pacjentką, bo nawet jej siostry zaczynają się interesować, czemu nawet w wigilię woli jechać do terapeutki niż spędzić je z rodziną. Wymiksowujesz się z karmienia kotów, nieudolnie, bo udajesz, że nie potrafisz podawać leków, ale jednak, chcesz mieć trochę czasu dla siebie, tym bardziej, że leki sprawiają, że dostajesz konwulsji. Mama powtarza ci, że za dużo tych leków, kiedy mówisz to terapeutce dzwoni do niej i wyzywa ją, że mi szkodzi. Kiedy masz wyrzuty i mówisz terapeutce, że zastanawiasz się czy możesz tyle lat brać kasę na terapię, bo za 3 tys/ miesiąc cię nie stać na wszystkie opłaty bez jej pomocy słyszysz, że matka nie umiałaby wydać na coś lepszego i i tak by przepuściła te pieniądze. Zastanawiasz się, ale chyba takie ma prawo, co ? jestem dorosła. Masz coraz więcej wątpliwości, czujesz, że robi się z ciebie warzywo. W końcu zmniejszasz leki i okazuje się, że czujesz się o wiele lepiej. Jesteś w stanie funkcjonować, uczyć się, cokolwiek zapamiętywać, zaczynasz patrzeć na to co się z tobą dzieje. Zaczynasz rozmawiać z terapeutką. Dzielisz się wątpliwościami dotyczącymi leków, pieniędzy na fundację i Gosi, ona cię zbywa, przy jakieś innej okazji przeprasza, że skrzywdziła innym razem zmienia temat, że Magda (myślisz, że to wolontariuszka, okazało się potem, że siostra Gosi, obie mają takie samo imię) musiała uśpić psa, mało cię to obchodzi, ale zawsze emocjonowałaś się i przejmowałaś losem zwierząt. Innym razem jak poruszasz ten temat mówi ci, że matka innej pacjentki chorej na anoreksję, która umarła wyzwała ją, że ją zniszczy, że zarzuca jej, że nie jest dobrą terapeutką, no zaczynasz jej współczuć i sama już nie wracasz do tematu. Kolejny raz kiedy chcesz poruszyć te tematy, bierzesz tylko część leków, masz to pod kontrolą, bo zmieniłaś lekarza na innego niż tego polecanego przez terapeutkę, jesteś silniejsza i sprawniejsza intelektualnie wchodząc widzisz jak terapeutka wita się z siostrą Gosi, przytulają się. Nie czujesz już zazdrości, ale duży niepokój, co to jest? Sekta? Zrywasz z tym środowiskiem, zaczynasz więcej czytać o psychoterapii i chcesz dowiedzieć się co się właściwie stało i czym jest psychoterapia. Myślisz o leczeniu tej traumy gdzie indziej, ale jednocześnie obnaża się przed tobą coraz więcej mankamentów samej psychoterapii. Nikt cię już nie uwiedzie, bo nie ważysz 30 kg tylko po lekach 100, po ograniczeniu psychotropów jesteś w stanie trzeźwo myśleć. Wracasz do tego co kiedyś zarzuciłaś, odkrywanie nauki, fizyki kwantowej, biologii, historii, zaczynasz się interesować polityką. Cały czas intryguje cię też temat psychoterapii i masz ochotę poznawać ludzi sceptycznie nastawionych, natykasz się na mnóstwo hejtu wydając swoje opinie, spostrzeżenia. Czy mają one moim zdaniem wartość naukową , porównywalną do aksjomatów matematycznych czy obserwacji i doświadczeń w chemii czy fizyce? Nie, ale psychoterapia też nie ma praktycznie żadnej wartości naukowej, jest oparta na rachunku prawdopodobieństwa, a w najnowszych badaniach sami psychoterapeuci ocenili, że efektywność psychoterapii opiera się w dużej mierze na efekcie placebo i do tego można tą efektywność przyrównać ( Kirsh i inni).
Analizujesz to co się stało, nie jest to treścią twojego życia, bo zajmujesz się mnóstwem innych rzeczy, ale od czasu do czasu wracasz do tematu, jak np. na tym forum.
Zdajesz sobie sprawę, ze poświęciłaś wiele kontaktów, bo w terapii wychodziło, że są nieodpowiednie. Bardzo często to nie terapeutka o tym mówiła, ale jak się nad tym zastanowić to tak jakby wkładała swoje myśli w moje usta, bo pewne zachowania i pewne elementy wzmacniała np. krytykowanie kogoś swoją postawą ciała i mimiką, a pewne minimalizowała np. dostrzeżenie zalet takiej czy innej osoby, czy sytuacji. Zdajesz sobie sprawę, że zostałaś wręcz zmuszona do zrezygnowania z jednej pracy, aby podjąć się innej u innej pacjentki terapeutki. Ta pacjentka rozwija biznes szkoleniowy w którym masz jakieś doświadczenie Masz mieć etat, ale potem okazuje się, że wygodniej będzie założyć działalność. Nic o tym nie wiesz, boisz się, znasz tylko etat. To nigdy nie były twoje progi, nigdy się tym nie interesowałaś, twoja mama, z którą nadal jednak utrzymujesz kontakt też nie jest przekonana. No, ale terapeutka cię przekonuje przez kilka sesji. Mówi, że będzie ci pomagać w prowadzeniu tego i że to żadna sztuka. Pacjentka, twoja szefowa obiecuje ci, że jak załatwisz jej kilka spotkań na pewno firma wybije się na szczyt, już ona o to zadba. Załatwiasz jej tyle spotkań, że ma dosyć, ale nic z tego nie wynika. Mówi ci w końcu że nie ma pieniędzy i zostawia cię na lodzie, a ty podejmujesz już poza nią kilka niefortunnych decyzji w związku z działalnością , których nigdy byś nie podjęła gdyby nie ten pierwszy, wymuszony krok. Potem przypominasz sobie, że jeszcze w pierwszych latach terapii terapeutka dała ci finansową karę za kaleczenie się, a gdy kogoś o to zapytałaś i odparł że to przegięcie, ona odpowiedziała, że ten ktoś nie zna specyfiki naszej relacji, że tylko my ją znamy itp. Terapeutka ta jest znana w mediach, ma dużo pochwał, tytuły, dodatkowe kursy itp.
Właściwie nawet po lekturze książek złożonych na pochwalnym ołtarzu psychoterapii nie wiedziałaś z czym masz do czynienia, niemal zero krytyki, wyłuszczenia zagrożeń, że takie sytuacje mogą mieć miejsce, przez cały czas skupiasz się tylko na słowie leczenie, leczenie poprzez bliskość, a potem okazuje się, że żadnej relacji i bliskości nie ma, to tylko sztuczny twór. Po zerwaniu okazuje się, że całkiem fajnie możesz żyć bez frustracji i wątpliwości bez tej całej bliskości. Zadajesz sobie pytanie czy wybrałabyś to co masz teraz czyli to że żyjesz, bo byłaś na skraju śmierci, czy te 12 lat i ich konsekwencje? Wybieram śmierć, a tak serio to jeżeli przygotowanie do terapii może kogoś ustrzec przed takim losem to wskazywanie na zagrożenia z niej wynikające mają sens. Niech za tą kasę powstanie więcej ośrodków, więcej grup terapeutycznych, a nie prywatne wille terapeutów kosztem cierpienia pacjentów i możliwości łatwego zarobku. Polecam terminową psychoterapię w ośrodku, gdzie po góra 6 miesiącach przyjdzie jakieś podsumowanie psychoterapii, a nie jak wspomniał tu jakiś pan psychoterapeuta, aby kwalifikować niektórych do dożywotniej terapii. Nie dajcie się ludzie na to nabrać, no chyba, że nie macie co robić z czasem i pieniędzmi, i jesteście przygotowani na możliwość uwiedzenia. Nawet dobra książka może uwieść :-)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku