Reklamy
Porady psychologiczne
Czuję się sfrustrowana i zmęczona swoim życiem. Co mogę z tym zrobić?
Witam!
Mam 21 lat, studiuję. Od początku tego roku akademickiego, odkąd tylko wyjechałam z bezpiecznego domu rodzinnego, moje samopoczucie znacznie się pogorszyło. Mieszkam na piątym piętrze, ostatnio stałam przy otwartym oknie i patrzałam w dół. Przez kilka minut myślałam o tym, żeby skoczyć, nie przemogłam się.
Czuję się sfrustrowana i zmęczona swoim życiem. Niedoceniona. Nie mam na nic ochoty, mało rzeczy mnie cieszy. Jakikolwiek wysiłek kosztuje mnie bardzo wiele. Żadne zajęcie nie przynosi mi satysfakcji, więc nie mam motywacji do podejmowania się czegokolwiek. Wyjście z domu na zajęcia odbieram jako stratę czasu.
Nie znoszę ludzi. Tego jak mówią, jak wyglądają, jak się zachowują... wszystko to mnie drażni. Mam znajomych, ale nikogo tak na prawdę nie lubię. Wszystkim zazdroszczę. Zazdroszczę, że mają dużo ciekawych znajomych, że dobrze wyglądają, że mają zainteresowania, dobrze się uczą.
Zawsze porównuję się do innych i moje życie wydaje mi się blade, mętne i bezsensowne, bezcelowe. W duszy cieszę się, kiedy komuś podwinie się noga. Staram się być miła i do obcych podchodzę z uśmiechem, ale za każdym razem spotyka mnie zawód. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że nie warto się dla nikogo starać. Poza tym wydaje mi się, że po prostu ludziom przeszkadzam, albo wręcz drażnię ich swoim istnieniem.
Zawsze czułam się dużo gorsza od innych, pod każdym względem.
odpowiada Bogusław Włodawiec, psycholog, psychoterapeuta
Witam serdecznie,
opisywane przez Panią objawy, takie jak obniżenie nastroju, utrata zainteresowań, zniechęcenie, brak energii do działania, obniżenie samooceny (poczucie bycia bezwartościową) i myśli samobójcze - zdają się wskazywać, że cierpi Pani na depresję.
Depresję można leczyć lekami antydepresyjnymi i (lub) psychoterapią. W sytuacji, gdyby chciała miała Pani zrealizować swój pomysł, by popełnić samobójstwo, należy pojechać na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego i powiedzieć o tym lekarzowi. Po ustabilizowaniu nastroju zostanie Pani odesłana do domu, by dalej kontynuować leczenie w poradni.
Wcześniej popularny był wśród psychoterapeutów pogląd, że nie jest możliwa psychoterapia u osób, które biorą leki psychotropowe. Uważano bowiem, że leki zmieniające nastrój uniemożliwiają pracę z emocjami pacjenta. Badania pokazują jednak, że można łączyć farmakoterapię z psychoterapią depresji. Ja także przekonałem się, że moi pacjenci, mimo, że brali leki, mogli efektywnie korzystać z psychoterapii. Współczesne leki przeciwdepresyjne bowiem nie wpływają na funkcjonowanie pacjenta w takim stopniu, by kontakt z pacjentem był jakoś znacząco utrudniony, a niekiedy mogą go nawet ułatwiać.
Charakterystyczny dla depresji jest także sposób myślenia, którego przejawy można znaleźć w Pani wypowiedzi. W Pani mailu bowiem znalazło się wiele stwierdzeń, które wskazują na możliwe obszary do pracy psychoterapeutycznej.
Fałszywe przekonania na temat ciągłych niepowodzeń
Przekonania, że za każdym razem spotyka Panią zawód, gdy jest Pani miła, czy że nie warto się dla nikogo starać - po prostu nie mogą być prawdziwe. Czasem spotyka nas zawód, a czasem ludzie odwzajemniają okazaną im życzliwość. Niekiedy nasze starania przynoszą oczekiwane efekty, a niekiedy spotyka nas niepowodzenie.
Jeśli zechce Pani zrobić eksperyment, może Pani policzyć, ile razy w ciągu dnia była Pani dla kogoś miła i uśmiechnięta - w domu, na ulicy, w autobusie, czy na uczelni. Następnie proszę policzyć, ile razy w tym dniu spotkał Panią zawód i rozczarowanie z tego powodu. Uważam, że nie jest możliwe, by zawód i rozczarowanie spotykały Panią za każdym razem.
Przecenianie znaczenia objawów niechęci ze strony innych
Pisze Pani, iż wydaje się Pani, że przeszkadza, albo wręcz drażni innych ludzi swoim istnieniem. Wygląda to na nieuzasadnioną generalizację - zapewniam Panią, że nie przeszkadza Pani całej ludzkości. Być może przeszkadza Pani jednej lub kilku osobom - to jest niewykluczone. Nie jest bowiem możliwe, by wszyscy spotkani ludzie Panią lubili. Niewykluczone, że jedni Panią lubią, a inni - z tych samych powodów - nie lubią. To nic nadzwyczajnego, jeśli komuś Pani przeszkadza lub nawet kogoś drażni Pani istnienie (jeśli tak rzeczywiście jest). Nie jest Pani w tym wyjątkiem.
Być może zazdrości Pani niektórym, znanym osobom (gwiazdom estrady i TV, sportowcom, celebrytom), powszechnej sympatii, jaka zdaje się je otaczać. Jeśli jednak poszuka Pani w internecie komentarzy na forach pod ich wypowiedziami, odkryje Pani wiele przejawów niechęci do nich wśród internautów.
Jeśli jest Pani wierząca, to proszę sobie przypomnieć, że dwa tysiące lat temu żył pewien Człowiek, który nikomu nie zrobił żadnej krzywdy, uzdrowił wielu ludzi, zachęcał ich do wzajemnej miłości - a mimo to większość Mu współczesnych zadecydowała, by Go ukrzyżować. Jeśli Jemu nie udało się zdobyć powszechnej sympatii u ludzi, to trudno oczekiwać, że Pani to się uda.
Ponieważ nie jest możliwe, by wszyscy Panią lubili, warto się do tego przyzwyczaić i traktować jak zjawisko przyrodnicze - wprawdzie nieprzyjemne, ale naturalne i niezawinione. Wszyscy nie lubimy na ogół moknąć na deszczu w zimny dzień, ale też raczej nie traktujemy przemoknięcia na deszczu jako dowodu, że jesteśmy do niczego (nie myślimy: skoro zmokłam na deszczu to znaczy, że jestem beznadziejna). Zmoknięcie oznacza tylko zmoknięcie i nic ponadto. Jest zimno, nieprzyjemnie, trzeba się o siebie zatroszczyć (ogrzać, wysuszyć) i tyle. Tak samo można traktować czyjąś niechęć do Pani - jest nieprzyjemna, ale nie oznacza nic szczególnego.
Niechęć do ludzi i siebie
Jesteśmy istotami społecznymi i potrzebujemy innych ludzi, także do zaspokojenia naszych potrzeb emocjonalnych. Zwłaszcza młoda osoba bardzo potrzebuje towarzystwa rówieśników. Pomijając inne, możliwe przyczyny, sama izolacja może dawać taki efekt, że nie będzie Pani miała poczucia sensu życia. Owszem, nie do wszystkich warto się zbliżać. Przyjaciół trzeba sobie starannie dobierać, ale nie jest możliwe, by w dużym mieście, w dobie internetu, nie mogła Pani odnaleźć ludzi odpowiednich dla Pani i podzielających Pani wartości czy zainteresowania. Trzeba ich aktywnie szukać.
By lubić ludzi, wcale nie trzeba ich idealizować (tak jak nie trzeba idealizować siebie, by siebie polubić). Potrzebna jest natomiast umiejętność wybaczania ludzkich słabości - sobie i innym. Więcej na ten temat znajdzie Pani w artykule "Czym jest wybaczanie?".
Nieuzasadnione przekonanie o swojej gorszości
Napisała Pani: "Zawsze czułam się dużo gorsza od innych, pod każdym względem." To, że jest to nieuzasadnione przekonanie, widać wyraźnie, gdy się przyjrzeć bliżej temu stwierdzeniu. Napisała Pani do mnie maila, a więc posługuje się Pani komputerem i internetem. Jednakże nie wszyscy to potrafią - wiele dorosłych osób w Polsce nie korzysta ani z jednego, ani z drugiego. Umie Pani pisać i czytać - tymczasem osoby upośledzone intelektualnie często tego nie potrafią. W dodatku pisze Pani bez błędów ortograficznych, co też nie wszystkim się udaje. Ponadto studiuje Pani, a więc zdała Pani maturę. Być może to dla Pani rzecz oczywista, ale nie wszystkim to się udało. Wykształcenie zawodowe ma 21,5% Polaków, wykształcenie podstawowe i gimnazjalne - 23,8%, zaś osób bez wykształcenia jest w Polsce 1,4% [*]. A zatem prawie połowa Polaków ma niższe wykształcenie od Pani. Wynika z tego, że nie jest i nie może być Pani "najgorsza pod każdym względem".
Jeśli porównujemy się z innymi, zawsze znajdziemy lepszych i gorszych od siebie pod jakimś względem. Nawet mistrz świata w jakiejś dyscyplinie sportu będzie przeciętny lub słaby w innej dyscyplinie.
Nie jest zatem prawdziwe stwierdzenie, że jest Pani najgorsza z ludzi, we wszystkich dziedzinach życia, pod każdym względem. Możliwe jest natomiast, że w jednych dziedzinach jest Pani lepsza, w innych gorsza, w jeszcze innych - przeciętna. Bardzo prawdopodobne, że jest Pani tylko zwyczajną, młodą kobietą - jak miliony innych, zwyczajnych kobiet. Przypuszczam także, że nie jest Pani z tym faktem pogodzona, że ma Pani wyidealizowany obraz siebie "jaka powinnam być" i z tym wyidealizowanym obrazem kontrastuje to, jaka Pani jest - zwyczajna i niedoskonała. Za niezadowoleniem z siebie bowiem często kryje się fałszywe przekonanie: "skoro nie jestem doskonała, to znaczy, że jestem beznadziejna".
Pani zwyczajność wydaje mi się bardziej prawdopodobna, niż to, że jest Pani najgorszą z ludzi, w każdej dziedzinie życia. Nb. najwięksi zbrodniarze w historii ludzkości, Hitler i Stalin, cieszyli się swego czasu ogromną popularnością wśród im współczesnych. Pani nie cieszy się aż taką popularnością, jak wynika z Pani maila, co byłoby kolejnym argumentem za tym, że nie jest Pani najgorszą z ludzi. :-)
Podsumowując, przekonania, jakie żywimy na swój temat, na temat innych ludzi i na temat reguł rządzących światem - mają wpływ na nasz nastrój. Fałszywe przekonania mogą powodować cierpienie. Jeśli chce Pani czuć się lepiej, to ma Pani nad czym popracować w trakcie swojej psychoterapii. Sugerowałbym, by poszukała Pani dla siebie psychoterapii w miejscu swojego zamieszkania. Ponadto, warto zasięgnąć porady lekarza, by w miarę potrzeby przez jakiś czas wspomóc się lekami.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia -
:-)
Bogusław Włodawiec
- Autor jest psychologiem, psychoterapeutą. Zajmuje się psychoterapią nerwic, depresji, zaburzeń odżywiania, uzależnień, współuzależnienia i DDA. Prowadzi praktykę prywatną.