Artykuł

Anna Wilk

Anna Wilk

Uwarunkowania i konsekwencje zdrady


Potrzeby emocjonalne kobiet vs potrzeby seksualne mężczyzn


Zdrowy rozsądek podpowiada, ze partnerzy, którzy nie znajdują szczęścia emocjonalnego i seksualnego w małżeństwie częściej nawiązują romanse. Czasami jednak świat nie jest taki jak nam się wydaje. Shirley Glass i Thomas Wright badali zależność pomiędzy szczęściem małżeńskim, a kontaktami pozamałżeńskimi (Glass, Wright, 1985). Ku swojemu zdziwieniu odkryli oni, że stopień satysfakcji z małżeństwa nie wpływa na prawdopodobieństwo dopuszczenia się zdrady przez mężczyznę. Aż 56% mężów, którzy mieli romans, oceniało swoje małżeństwo, jako "bardzo szczęśliwe". Wpływ zdrady na szczęście małżeńskie jest inny dla kobiet i mężczyzn. Istotne jest też, kiedy w czasie trwania związku pojawia się romans. Na ogół zadowolenie z małżeństwa wykazuję tendencje spadkową wraz z upływem czasu. Jak dowiodły badania, jedynym wyjątkiem od reguły, była sytuacja, gdy mężczyzna nawiązywał kontakty pozamałżeńskie. W przeciwieństwie do innych ci mężczyźni byli wyjątkowo zadowoleni ze swoich małżeństw przez cały okres ich trwania. Zależność ta nie występowała jednak wówczas, gdy romans pojawił się na początku małżeństwa. W takich wypadkach zdrada na ogół sygnalizuje tragedię i wynika z ogromnego niezadowolenia mężczyzny ze związku. Jednakże wielu mężczyzn żyjących w szczęśliwych związkach nawiązuje romanse.

U kobiet wygląda to inaczej, większość z tych, które dopuściły się zdrady, twierdziła, że były nieszczęśliwe w swoich małżeństwach. Ta różnica pomiędzy płciami wyraźnie wskazuje na to, że romanse spełniają inne funkcje adaptacyjne u kobiet i mężczyzn. Zdrada mężczyzn jest z natury czysto seksualna natomiast niewierność kobiet ma podłoże emocjonalne. Jak pokazuje praca Shirley Glass, 44% mężczyzn, którzy dopuścili się zdrady, nie stwierdzało żadnego emocjonalnego zaangażowania w związek z kochanką, lub określało go, jako niewielki. W przeciwieństwie do mężczyzn, tylko 11 % kobiet utrzymujących związki pozamałżeńskie twierdziło, że nie są w nie emocjonalnie zaangażowane, lub oceniało to zaangażowanie jako niewielkie.

W innych badaniach Glass i Wright zapytali 148 mężczyzn i 155 kobiet, co mogłoby usprawiedliwić zdradę. Kobiety częściej niż mężczyźni, twierdziły, że czynniki takie jak, miłość, bliskość emocjonalna, zażyłość mogłyby usprawiedliwić ich niewierność. Natomiast mężczyźni podawali czynniki związane z seksem: nowe doświadczenia seksualne, zmiana, eksperymentowanie, czy zwykła ciekawość.

Martin Daly i Margo Wilson badający zazdrość w kontekście popełnianych zabójstw, doszli do wniosku, że zazdrość męska i żeńska różnią się od siebie, biorąc pod uwagę, że największym niebezpieczeństwem dla mężczyzn jest zdrada, a dla kobiet porzucenie. Zazdrość męska powinna przede wszystkim dotyczyć niewierności seksualnej, której nie da się wybaczyć. Kobieta zaś, choć nie aprobuje przygód partnera, które pochłaniają jego czas i zasoby, bardziej będzie się niepokoić z powodu niewierności emocjonalnej, magnetycznego przywiązania do innej kobiety, co może w końcu doprowadzić do jeszcze bardziej znacznego przegrupowania zasobów.

Cechy osobowości a zdrada


Czy partnerzy o pewnych cechach osobowości częściej niż inni kończą w ramionach kochanków? W badaniach Bussa i Sheckelfforda (1997) przeanalizowano ponad 1000 cech osobowości, ale jedynie trzy okazały się pewnymi wyznacznikami skłonności do niewierności.

Pierwsza to narcyzm. Ludzie o takiej osobowości mają wyolbrzymione i niewłaściwe poczucie własnej wartości, przeceniają swoje osiągnięcia i talenty, żyją fantazjami o nieograniczonym sukcesie, władzy, oczekują uznania ich wielkości, a kiedy nie są podziwiani - wpadają w złość. Mają głębokie przekonanie o swoim prawie do wszystkiego, nawiązują kontakty z osobami zamożnymi, hojnym, a także takimi, które łatwo da się wykorzystać. Cechuje ich brak empatii, zawiść i koncentracja na własnych potrzebach. Jak wykazały badania osoby takie częściej niż inne flirtowały, umawiały się na randki z innymi parterami, częściej tez nawiązywały kontakty seksualne i decydowały się na przygodny seks. Osoby te przyznawały się do powyższego same, a ich partnerzy to potwierdzali.

Druga cecha to niski poziom sumienności, czyli zawodność, opieszałość, niedbałość, brak zorganizowania impulsywność, brak samokontroli.

Trzecia cecha to psychopatyczność; podobnie do niskiego poziomu samokontroli, osoby takie są bardzo impulsywne, mają problemy z samokontrolą i brakiem pewnych hamulców. W skrajnych przypadkach u osoby takiej można przypuszczać socjopatię.

Zarówno niski poziom sumienności, jak i wysokie wyniki na skali psychopatyczności, okazały się właściwymi zapowiedziami niewierności małżeńskiej. Podobnie jak u osób narcystycznych współmałżonkowie z tymi cechami flirtowali, umawiali się na randki, uprawiali przygodny seks częściej niż osoby bardziej sumienne i mniej impulsywne. Zależności te w jednakowym stopniu odnoszą się do mężczyzn jak i kobiet. Wydaje się, że żadna z płci nie jest wolna od wpływu osobowości na skłonność do zdrady. Nie wszystkie osoby samolubne, manipulujące i impulsywne muszą dopuścić się niewierności, ale cechy te zwiększają prawdopodobieństwo jej wystąpienia.

Niewierność jest jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów na całym świecie. Jednak zdrada jednego z parterów nie musi kończyć się rozwodem, czym więc różnią się od siebie te pary, które pomimo zdrady pozostają ze sobą, od tych, które decydują się na rozstanie? Wyniki przeprowadzonych badań (Buss, Shackelford, 1997) pokazały, że im poważniejsza forma niewierności, tym wyższe prawdopodobieństwo zażądania rozwodu.

Jednak najciekawsza jest liczba osób, które nie domagały się rozwodu, nawet, gdy parter dopuścił się zdrady: niemal jedna trzecia badanych to osoby, które przebaczyły. Czym takie osoby się charakteryzują? Czynnikiem decydującym, choć głównie z perspektywy kobiety, okazuje się tutaj potencjalna wartość matrymonialna partnera.

Żony, oceniane jako atrakcyjniejsze od swych partnerów, mające wyższą potencjalną wartość na "rynku" matrymonialnym częściej niż inne twierdziły, że zażądałyby rozwodu w przypadku niewierności męża, mając przy tym świadomość, że nie będą miały większego problemu ze znalezieniem nowego partnera. Natomiast kobiety o mniejszej atrakcyjności fizycznej i niższej potencjalnej wartości matrymonialnej częściej przebaczały.

Romans w wydaniu kobiet


Dla kobiet seks jest czymś innym niż dla mężczyzn. Z punktu widzenia reprodukcji korzyści dla mężczyzn płynące z seksualnej różnorodności są tak ogromne i oczywiste, że naukowcy przeoczyli jeden podstawowy fakt: liczba mężczyzn mających przelotne kontakty seksualne, musi być taka sama jak liczba kobiet, które z nimi współżyją. U mężczyzn nie pojawiłaby się tendencja do seksualnej różnorodności, gdyby kobiety nie przyzwalały na takie zachowania.

Wielu mężczyzn przerażonych jest na myśl, że kobieta może nie być z natury monogamistką. Jednakże niezaprzeczalnym faktem jest, iż strategie seksualne kobiet nie powstały po to, by zadowolić mężczyzn. Nie wykształciły się też dla dobra grupy, czy nawet dobra gatunku. Kobieca psychologia seksualności, łącznie z kobiecą skłonnością do zdrady istnieje dzisiaj wyłącznie dlatego, że naszym pramatkom przynosiła ona korzyści.

Męska obsesja na punkcie kobiecego ciała i możliwości zaspokojenia swego pożądania sprawiają, że wiele kobiet czuje się traktowanych przedmiotowo. Ale nie tylko mężczyźni zachowują się w ten sposób. Doskonałym tego dowodem jest współczesne zjawisko groupies – fan(k)i muzyków rockowych podążają za swoim idolem, między innymi, w nadziei uprawiania z nią/nim seksu. Osoby takie najczęściej nie otrzymują, ani uwagi, ani inwestycji zasobów.

Pamela des Barres w swojej książce I’m with the Band: Confesssions of a Grupie ("Jestem z zespołem: wyznania fana") zauważyła, że półgodzinny "numerek" z idolem może być dla "groupiego" najważniejszym wydarzeniem dnia (des Barres, 1987). Większość kobiet, które decydują się na takie kontakty, zdaje sobie sprawę, że ich gwiazda nie zakocha się w nich, a następnego dnia może nawet nie pamiętać ich imienia.

Równocześnie ryzyko związane z przelotnymi kontaktami, jest ogromne: kobiety narażają się na odejście swojego stałego partnera, oraz zarażenie chorobami przenoszonymi drogą płciową. W takim razie, dlaczego tak się dzieje? Badania Davida M. Buss i Heidi Greiling potwierdziły pewną intrygującą hipotezę, znaną jako teoria "seksownych synów". Kobiety, które decydują się na seks z atrakcyjnymi mężczyznami, rodzą seksownych synów. Gdy ci dorosną w ostatecznym rozrachunku przyciągną do siebie więcej kobiet, dzięki zwiększonej rozrodczości swoich seksownych synów, matki osiągają sukces reprodukcyjny.

W przeciwieństwie do cech, jakich kobiety pragną u stałego partnera, w przelotnych kochankach poszukują seksownych uwodzicieli, którzy mają wszystko, czego potrzeba, aby zaciągnąć kobietę do łóżka. Są to cechy, które w następnych pokoleniach przydają się synom w zdobyciu przewagi nad rywalami. Nie jest to oczywiście strategia świadoma - kobiety nie myślą o genetycznych skutkach swoich wyborów.

Oczywiście kobieta nie zawsze poślubia swojego kochanka. Jednak nawet, jeśli nie dochodzi do małżeństwa, romans wzmaga jej przekonanie o swej atrakcyjności i wartości. Rozmawiając z pięćdziesięcioma kobietami, które były zaangażowane w związki pozamałżeńskie, Lynn Atwater, doszła do wniosku, że na wzrost poczucia własnej wartości tych kobiet w dużej mierze wpływało przekonanie, że są fizycznie bardziej pociągające – sygnałem, że tak rzeczywiście jest, było dla nich zainteresowanie innych mężczyzn. Pewna kobieta tak oceniła skutki romansu: "Myślę, że jestem teraz bardziej pewna siebie, i wiem, że nie muszę udowadniać swojej seksowności tak jak robiłam to wcześniej".

Oczywiście nie w każdym przypadku wzrost pewności siebie, wynikający z nawiązania romansu, związany był z seksualnością i wyglądem fizycznym, niemniej jednak okazuje się to najważniejszą konsekwencją wynikającą z romansu.

W rozmowach z kobietami, jakie przeprowadzał David M. Buss i Heidi Greiling często pojawiały się tematy seksualnego zaspokojenia. Pierwsza badana przez nich grupa dziewięćdziesięciu kobiet oceniła je, jako bardzo ważną korzyść płynącą z romansu.

Badania te zostały zainspirowane teorią przechowywania spermy, zaproponowaną przez dwóch brytyjskich biologów, Robina Bakera i Marka Bellisa z uniwersytetu z Manchester. Chcąc zrozumieć tą teorię trzeba zacząć od nieco szerszej koncepcji – współzawodnictwa plemników dwóch osobników. Ma ono miejsce wówczas, gdy sperma dwóch mężczyzn znajduje się równocześnie w wewnętrznych narządach płciowych kobiety (Baker, Bellis, 1995). Choć komórka jajowa żyje tylko 12-24 godzin od momentu owulacji, to plemniki zachowują żywotność w drogach rodnych kobiety aż do siedmiu dni. W rezultacie, jeżeli kobieta współżyje w ciągu tygodnia z dwoma różnymi mężczyznami, ich plemniki współzawodniczą ze sobą o to, który zapłodni cenną komórkę jajową.

Fizjologia również opisuje długą historię rywalizacji plemników. Po pierwsze rozmiar jąder, oraz ilość produkowanej spermy, jest dużo większa na przykład u goryli i gibonów, niż u bardziej monogamicznych gatunków naczelnych, Duży ejakulat ma zwiększyć prawdopodobieństwo wygranej w rywalizacji ze spermą innego osobnika. Po drugie plemniki występują w wielu różnych postaciach. Jedne są standardowe, niemal pospolite, ze stożkowymi główkami i długimi cienkimi ogonkami, których zadaniem jest szybko płynąć do celu. Drugie to tzw. – plemniki kamikadze - ze spiralnie skręconymi ogonkami i brakiem umiejętności szybkiego poruszania się. Jak zaobserwowano w laboratorium, ich zadaniem jest owinąć się dookoła plemników rywala i zniszczyć je, zabijając przy okazji również siebie. Ponadto ich rola polega również na takim ustawieniu się w wewnętrznych narządach płciowych kobiety, by przeszkodzić plemnikom rywala w ich wyścigu do komórki jajowej.

Uogólnienia dotyczące kobiet są zawsze problematyczne z jednego podstawowego powodu: nie wszystkie kobiety są takie same. Istnieją pewne ogólne trendy, ale w obrębie każdej z płci są wyjątki. Niektóre kobiety uwielbiają romanse – dzięki nim wzrasta ich poczucie własnej wartości, oraz odnoszą wiele innych korzyści. Inne przerażone są na samą myśl o złamaniu przysięgi małżeńskiej. Kobiety mają do dyspozycji różne strategie seksualne, a to, jakiej ich kombinacji użyją, zależy od okoliczności.

W świetle wszystkich potencjalnych korzyści płynących z romansów zagadką pozostaje, dlaczego większość kobiet najczęściej nie dopuszcza się zdrady. Chociaż romans może przynieść ogromne korzyści, jego potencjalne koszty często je niwelują.

Kobiety przyłapane na zdradzie – w przeciwieństwie do mężczyzn w takiej samej sytuacji – są bardziej narażone na fizyczną przemoc, utratę reputacji, ostracyzm społeczny, porzucenie przez mężczyznę. Badania Davida M. Buss dotyczące psychologii reputacji, prowadzone w Zimbabwe, Erytrei, Chinach, Rosji, Brazylii, Polsce, Korei i Rumunii, potwierdzają powszechność tego podwójnego standardu (Buss, 1995).

Obecnie żyjemy w społeczeństwie, którego struktura jest całkowicie odmienna od tej z epoki kamienia łupanego, kiedy to kształtowała się nasza psychologia seksualna. Anonimowość współczesnego dużego miasta zmniejsza ryzyko wykrycia niewierności, małe jest więc prawdopodobieństwo ponoszenia przez kobietę konsekwencji zdrady.

Strategie radzenia sobie ze zdradą


Strategie radzenia sobie z zdradą, są tak różne, jak różni są ludzie i okoliczności, w jakich się znajdują. Wykształciliśmy w sobie cały arsenał broni służącej zapobieganiu niewierności partnera. U źródła powstawania różnych strategii leży oczywiście zazdrość. Niektórzy naukowcy, terapeuci dowodzą, że zazdrość, to choroba, która wymaga interwencji (Salovey, Robin 1988). Literatura kliniczna i poradniki na temat radzenia sobie z zazdrością i zdrada są w pewnym sensie tendencyjne, ignorują fakt, że zazdrość bywa przydatna. Niewątpliwie ekstremalna, irracjonalna, czy patologiczna zazdrość może zniszczyć małżeństwo - np. zespół Otella.

Dobór naturalny potrafi zaprojektować sprytną broń psychologiczną - od szaleńczej zazdrości po paradoksalną z pozoru skłonność niektórych mężczyzn do podniecania się na myśl, że ich stała partnerka jest w łóżku z innym mężczyzną (cuckolding).

Strategie kulturowe


W większości kultur zdrada popełniania przez kobietę była (w wielu krajach nadal jest) traktowana analogicznie do wykroczenia przeciwko własności należącej do męża. Prawo nakazywało wymierzyć karę zarówno rywalowi, który pogwałcił prawa własności męża, jak i żonie, która zdradziła.

Wśród plemienia Bue zamieszkującego Fernando Poo, wyspę u wybrzeży Gwinei Równikowej, niewierne kobiety za każde kolejne przewinienie karane są coraz okrutniej:
    Za pierwszą zdradę obcina się kobiecie lewą dłoń, a kikut ręki zanurza w gotującym oleju; za drugą powtarza się to samo z prawą ręka; natomiast za trzecie przewinienie ścina się jej głowę – wówczas już nie ma potrzeby zanurzania w oleju (Mantegazza, 1935a, s.195).

Zhańbienie niewiernej żony to strategia stosowana powszechnie w wielu kulturach. W starożytnej Italii wśród plemienia Cumae zamieszkującego Kampanię, równinę w okolicach Rzymu:
    "[…] nagą cudzołożnicę wystawiano na kilka godzin na pastwę tłumu, a następnie wożono ją przez miasto na ośle. Była ona zhańbiona po wszystkie czasy (Mantegazza, 1935b).

Wśród Indian Ameryki Północnej cudzołóstwo karane było okaleczeniem ciała: obcięciem włosów łonowych, uszu, ust lub nosa (Mantegazza, 1935c).

W Afryce, na przykład u Kipsigis z Kenii, kobiety kupuje się, płacąc za nie bydłem lub innym inwentarzem. Gdy mężczyzna przyłapany zostanie na cudzołóstwie z żoną innego mężczyzny, musi zapłacić żonie rekompensatę w bydle (Borgerhoff Mulder, 1988).

Jedną z metod zapobiegania zdradzie kobiety jest akceptowane w niektórych kulturach, okaleczenie narządów płciowych, szczególnie rozpowszechnione w społecznościach północnej i środkowej Afryki, Arabii, Indonezji i Malezji. Wycięcie łechtaczki znacznie zmniejsza przyjemność z seksu, co rzekomo odwodzi kobiety od zdrady.

We współczesnym świecie miliony kobiet zmuszanych jest do poddania się temu zabiegowi, choć podejmowane są pewne kroki mające na celu zaniechanie tych praktyk (Walter, Permar 1993).

Inną powszechną praktyką stosowaną w Afryce jest infibulacja, czyli zszycie warg sromowych większych, które wykonuje się zazwyczaj zaraz po usunięciu łechtaczki. Dane szacunkowe podają, że aż 65 mln kobiet, z 23 afrykańskich krajów poddawanych jest obecnie tej formie okaleczania ciała. Po ślubie wargi sromowe trzeba rozcinać, gdyż wejście do pochwy jest zbyt małe. Jednak w przypadku dłuższej nieobecności męża zabieg infibulacji może być powtórzony. Decyzja zależy od męża i jego oceny prawdopodobieństwa dopuszczenia się przez żonę zdrady.

Aż do roku 1810, zdrada mężczyzny, nie była traktowana jak wykroczenie przeciw prawu, a nawet wówczas nie uznano prawdziwej równości płci. We Francji utrzymywanie kochanki i jej obecność w domu małżonków była przestępstwem tylko wówczas, gdy żona sprzeciwiała się temu (Daly, Wilson, 1988) Dopiero w roku 1952 Austria, jako pierwszy kraj na świecie, uznała niewierność obu płci za takie samo wykroczenie przeciw prawu.

Współczesne strategie


U par małżeńskich i narzeczeńskich najczęstszą taktyką jest inwigilacja (Buss 1988, Shackelford 1965). W obliczu niepewności i zagrożenia zarówno mężczyźni, jak i kobiety dzwonią do swoich parterów, aby sprawdzić, czy rzeczywiście są tam, gdzie być powinni. Inne zachowania, to między innymi przeszukiwanie rzeczy osobistych, nieoczekiwane wizyty, oraz czytanie korespondencji.

Jedną ze strategii radzenia sobie z zagrożeniem zdradą jest podnoszenie swej "wartości matrymonialnej". Skoro mężczyźni przywiązują dużą wagę do wyglądu zewnętrznego kobiet, a kobiety do zasobów, jakimi dysponuje mężczyzna, skuteczne taktyki podnoszenia swojej wartości jako partnera, będą uwzględniać pragnienie płci przeciwnej. Badania (Buss i Shackelford 1997) obejmujące 107 par nowożeńców potwierdziły, że poprawa wyglądu zewnętrznego jest powszechną strategią używana przez kobiety w obliczu zagrożenia niewiernością partnera.

Mężczyźni mają do dyspozycji inną strategię, która również bazuje na pragnieniach płci przeciwnej, czyli fakcie, że kobiety oczekują od partnera zdolności i gotowości do poświęcania im uwagi, inwestowania wysiłków i zasobów. Badania obejmujące 107 par małżeńskich i 102 pary narzeczeńskie, ujawniły, że w obliczu zagrożenia mężczyźni częściej niż kobiety demonstrują swoje zasoby, na przykład kupują partnerkom prezenty, kwiaty, biżuterie, oraz zapraszają je do drogich restauracji. Zwiększona częstotliwość takich zachowań ma miejsce wówczas, gdy mężczyźni czują potrzebę zdwojenia wysiłków w celu czuwania nad partnerką i zniechęcenia jej do szukania szczęścia w ramionach innego.

Rockowa grupa wszechczasów The Beatles śpiewała, że "miłość to wszystko, czego potrzebujesz". Stwierdzenie to jest nieco przesadzone, ale zawiera w sobie ważną informacje, dotyczącą strategii radzenia sobie z zagrożeniem w postaci odejścia partnera. Choć długotrwała miłość jest wartością dla przedstawicieli obydwu płci, kobiety są szczególnie wrażliwe na jej sygnały. Miłość niesie w sobie obietnice zaangażowania się w stały związek. W reakcji na sygnały niewierności partnera, zarówno kobiety jak i mężczyźni – szczególnie ci ostatni – zdwajają wysiłki i demonstrują miłość oraz przywiązanie. Okazywanie miłości ściśle łączy się z trzema czynnikami: czasem trwania związku, bliskością emocjonalną i prawdopodobieństwem pozostania razem na stałe. Jedynie pary, które doświadczają bliskości emocjonalnej i planują pozostać razem na stałe, używają strategii "okazywania miłości" w celu zatrzymania przy sobie partnera.

Inną strategią radzenia sobie z zagrożeniem odejścia partnera jest wzbudzenie w nim poczucia winy. Podstawową funkcją poczucia winy jest podtrzymywanie istniejących bliskich związków z innymi ludźmi. Ludzie z resztą zdają sobie sprawę z owej funkcji i dlatego nierzadko podejmują próby wywołania u swoich parterów tego właśnie uczucia. Złamanie normy moralnej wcale nie jest konieczne do przeżycia winy, ani do podjęcia próby wpędzenia partnera w to poczucie. Brak pozytywnych wysiłków na rzecz podtrzymania związku, oraz nieuwzględnienie odmiennych oczekiwań partnera często wystarcza i do przeżycia i do wprowadzenia w poczucie winy. Zapewne w ten właśnie sposób można wyjaśnić fakt, że dość często ludzie dopuszczający się zdrady informują o tym (z poczuciem winy) swoich parterów, choć wyznanie takie na ogół pogarsza stan związku, przyczyniając się nieraz do jego zerwania (Lawson, 1988). Partner, który zdradził może być nękany poczuciem winy, a wyznanie zdrady może zarówno stanowić dla niego ulgę, jak i być wyrazem nadziei, że wyznanie i rozgrzeszenie przyczynią się do naprawy związku, podobnie jak to ma miejsce w przypadku większości innych przewinień. Wyznanie zdrady niesie jednak oczywiście pewien dodatkowy przekaz, że związek jest zagrożony i przekaz ten przysłania dobroczynne dla związku konsekwencje ciągu: wyznanie - poczucie winy - rozgrzeszenie. Faktem jest, że ludzie świadomie wykorzystują poczucie winy, jako sposób na manipulowanie parterem i utrzymanie go przy sobie.

W przeciwieństwie do obiegowych opinii taktyka wzbudzania poczucia winy stosowana jest równie często przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Stereotypowe opinie o kobietach, jako płci częściej uciekającej się do manipulacji emocjonalnej, jako strategii zatrzymania partnera przy sobie, nie są prawdziwe. Strategia ta jest skuteczna, również dlatego, że łzy i przygnębienie sygnalizują głębię przywiązania oraz informują partnera o tym, że związek z nim, jest dla drugiej osoby ogromną wartością.

Zazdrość można również odczytywać w kategoriach strategii radzenia ze zdradą. Jest ona mechanizmem adaptacyjnym sygnalizującym istnienie zagrożenia dla miłosnego związku dwojga ludzi. Strategią jest zarówno celowe ukrywanie zazdrości przed parterem, jak również wzbudzanie jej. Kobiety dwa razy częściej niż mężczyźni demonstrują takie zachowania. Dlaczego kobieta celowo prowokuje emocje, które wywołać mogą lawinę agresywnych zachowań? Z badań, jakie przeprowadził Gregory White wynika, że kobiety wzbudzają zazdrość w celu nakłonienia partnera do większego zaangażowania, obudzenia w nim pożądania oraz zwiększenia emocjonalnej bliskości, zazdrość ma również testować siłę związku. Wzbudzając zazdrość, kobiety przekazują następujący komunikat: "Inni mężczyźni interesują się mną, jestem bardzo atrakcyjna jako partnerka, doceń mnie".

Inna taktyka związana jest z poniżaniem rywali, pomniejszaniem ich atrakcyjności, jako alternatywy dla związku, o czym była mowa we wcześniejszych rozdziałach.

Jedną z reakcji na niewierność partnera jest odwet polegający na zaangażowaniu się w związek z kimś innym. Czasem niewierność jednego z parterów przekreśla małżeństwo. Nie da się uratować związku, a więc najlepszą strategią jest pójść dalej. Zemsta polegająca na szukaniu ukojenia w ramionach innej osoby, nie jest może najlepszym sposobem radzenia sobie z sytuacją (może być argumentem przeciwko ewentualnemu pojednaniu). Niemniej jednak w niektórych okolicznościach dzięki tej właśnie taktyce udaje się rozpocząć tworzenie związku na nowo – proces ten wymaga mądrości emocjonalnej.

Mądrość emocjonalna


Dlaczego kochankowie świadomi rozpoczynają kłótnie? Dlaczego dziewczyna świadomie przysuwa się do swojego chłopaka, gdy ten zaczyna rozmawiać z inną kobietą? Jest to pewnego rodzaju sposób testowania więzi (Zahavi, 1997). Ludzie, którzy wchodzą ze sobą w relacje, stają przed ważnym dla nich problemem: w jakim stopniu w związek zaangażowana jest druga strona. Niedocenianie prawdziwego zaangażowania partnera, również pociąga za sobą koszty – może być samospełniającą się przepowiednią.

Testowanie więzi jest nie tylko przydatnym narzędziem w pierwszej fazie tworzenia związku, ale jest również koniecznym mechanizmem adaptacyjnym służącym ludziom całe życie. Izraelski biolog, Amotz Zahavi, proponuje zadziwiający i paradoksalny sposób pomiaru siły związku, polegający na zadawaniu cierpienia. Twierdzi on, że ranimy tych, których kochamy, aby ocenić siłę zaangażowania.

Zdarza się ludziom wspominać imię swej dawnej miłości po to tylko, by zobaczyć jak reaguje parter, celowo go ignorować lub też w obecności partnera okazywać sympatie innej osobie. Zachowania takie świadczą o strategii celowego wzbudzania zazdrości w swoim partnerze (Sheets, Fredendall, Claypol, 1997). Celowe wzbudzanie zazdrości nie zawsze oznacza świadome działanie. Często nie zdajemy sobie sprawy ze strategicznych funkcji naszego zachowania. Umyślne wzbudzanie zazdrości stało się narzędziem służącym do pomiaru siły zaangażowania partnera. Wykorzystują je zarówno mężczyźni jak i kobiety, ale każde z nich w różnym stopniu.

Pewne badania ujawniły, że 31% kobiet i tylko 17% mężczyzn celowo wzbudza zazdrość w swoim obecnym parterze (White, 1980). Dlaczego kobiety igrają z ogniem? Dlaczego bawią się mechanizmami, które mogą wyzwolić przemoc? Kobiety podają kilka powodów celowego prowokowania zazdrości. Opisał je Gregory White w swojej szczegółowej pracy obejmujących 150 par heteroseksualnych z Kalifornii.

Zaledwie kilka kobiet przyznało, że chciały wzbudzić zazdrość, aby ukarać partnera, 8% osób uciekało się do tej strategii w celu podniesienia swojego poczucia wartości, a 10% aby zemścić się na nim za wcześniejszą krzywdę. Wszystkie te powody przewyższył jeden: aż 38% kobiet próbowało wzbudzić zazdrość w celu nakłonienia swoich parterów do większego zaangażowania w związek. Blisko 40% kobiet przyznało, że wzbudzały zazdrość w swoim mężu, aby sprawdzić siłę ich przywiązania. Strategia wzbudzania zazdrości, choć jest dla partnera bolesna, dostarcza cennych informacji, która trudno byłoby zdobyć w inny sposób. Ponadto jest to taktyka skuteczna, jednak musi być umiejętnie stosowana, aby nie spowodować niepożądanych konsekwencji.

Miłość


Racjonalna analiza rynku matrymonialnego podpowiada nam, że wśród miliardów mieszkańców Ziemi może się znaleźć ktoś, kto będzie od nas lepszym parterem – będzie mądrzejszy, zabawniejszy, bardziej ekscytujący, piękniejszy. Gdyby nasza wartość oceniana była tylko rozumowo, za każdym razem, kiedy partner spotkałby kogoś innego, bylibyśmy narażeni na porzucenie.

Rozwiązaniem problemu stałości zaangażowania i groźby odejścia jest miłość. Jest to namiętność, która stanowi wyzwanie dla racjonalności. Okazywanie miłości niejednokrotnie wymaga poświęcenia – odsunięcia swoich potrzeb na bok w celu zaspokojenia potrzeb osoby ukochanej, ponoszenia wyrzeczeń dla dobra partnera oraz przeznaczenia sporej części swojego czasu na bycie z nim. Nawet refleksje Freuda o miłości, z początku szorstkie, stopniowo zaczęły otwierać się na chrześcijańską przypowieść o przekraczaniu siebie i ofiarności [*].

Jest to bardzo złożone pojęcie, którego nie sposób ująć w sztywną definicję. Miłość utożsamiana jest z uczuciem, przejawiającym się w relacji do drugiej osoby, połączonym z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią.

Według piramidy potrzeb Maslowa na szczycie ludzkich potrzeb znajduje się potrzeba duchowa, a do niej właśnie zaliczamy miłość, mało jest niestety, osób którzy w pełni zaspokoili tą właśnie duchową potrzebę.

Fragment Listu Kazimierza Junoszy-Stępowskiego do Mary:
    (…) Czuję to ciepło koło siebie i myślę o Tobie, i chcę, żebyś jak najprędzej była znowu ze mną. I nie myśl, majeńkie, że będzie inaczej, że ja przestanę za Tobą tęsknić. Nie. Ty musisz być ze mną, a ja muszę być z Tobą. Tak już jest napisane i postanowione, i tego nikt nie odmieni! Biedactwo Ty moje! Tak mi strasznie było żal, gdym odjeżdżał, a Ty tam sama stałaś i płakałaś, i byłaś coraz dalej i dalej, aż na zakręcie znikłaś. Kiciki moje kochane! Knajko moja słodka! Bardzo, bardzo mi źle i głupio bez Ciebie. Ta Warszawa taka pusta się zrobiła, taka nudna! Tak mnie nic nie obchodzi w niej, nic nie interesuje, a wszystko drażni, bo Ciebie w niej nie będzie tak długo! (...) Smutno mi się robi przeraźliwie, gdy myślę o Tobie, bo ja wszystko, ale to wszystko tak żywo pamiętam i czuję, jakbym się w ogóle z Tobą nie rozstawał. Czuję Twój zapach, słyszę po prostu rytm Twego oddechu i widzę wyraz Twych oddanych oczu i czuję Twoje dotknięcie. Tak, moja droga. Za dużo i za gorące rzeczy były między nami, żeby można było o nich zapomnieć.

Wielu znanych psychologów w klasycznych koncepcjach psychologicznych próbowało zmierzyć się z tym mistycznym pojęciem. Każdy jednak pojmował je w inny sposób. Każda z teorii ma własną odpowiedź na pytanie: czym jest miłość? Jedno jest pewne, miłość istniała od zawsze i istnieć będzie dopóki istnieć będzie człowiek.

Co zrobimy z tą wiedzą?


Wiele osób niepokoi się, że informacje dotyczące ewolucyjnych źródeł naszych namiętności i wyniki budzących kontrowersję badań, mogą zostać źle wykorzystane. Na przykład mężczyźni mogą usprawiedliwiać swoją niewierność w następujący sposób: "Nic na to nie mogłem poradzić. Wszystkiemu winne są moje ewolucyjnie wykształcone mechanizmy psychologiczne". Choć nie można odmówić racji takim obawom, David M. Buss prowadząc badania, był też świadkiem sytuacji, gdy mężczyzna wykorzystał tą wiedzę w celu dochowania wierności: "Kiedy pociąga mnie jakaś kobieta, uświadamiam sobie, że doszło do głosu moje upodobanie do różnorodności seksualnej. Nie znaczy to, że nie kocham swojej żony; nie oznacza to, że ona mnie nie rozumie. Wiedza ta pomaga mi pozostać wiernym."

Podobnie, na przykład kobiece fantazje erotyczne nie oznaczają, że kobieta nie kocha swojego mężczyzny. Nie ma też zamiaru nawiązać romansu z kolegą z pracy, zaraz, gdy jej mąż wyjedzie z miasta. Współczesne kobiety naśladują jedynie swe pramatki – które potrzebowały parterów zastępczych – na wszelki wypadek. Wiedza na temat celowości ukrytych namiętności może nam pomóc spojrzeć na odczuwane pragnienia z innej perspektywy.

Jesteśmy wyposażeni w bogate menu emocji, między innymi, w zazdrość, zawiść, lęk, złość, radość, poczucie poniżenia, namiętność i miłość. Konstelacja ta rozwinęła się w procesie koewolucji, zarówno u mężczyzn, jak i kobiet, zmieniając swoją funkcję i formę, aby przystosować się do coraz to nowych wyzwań stawianych przez innych.

Wiedza i idące z nią w parze zrozumienie naszych niebezpiecznych namiętności, nie wyeliminują nieporozumień miedzy partnerami, zatargów pomiędzy rywalami. Niemniej jednak, mogą one budzić w nas mądrość emocjonalną – choćby jej namiastkę, dzięki której będziemy mogli poradzić sobie z tymi konfliktami.

Żyjemy w czasach, kiedy wiele wartości niestety utraciło swe znaczenie. Zazwyczaj wybieramy to, co wygodne i przyjemne. Dlaczego powinniśmy się ograniczać i odmawiać realizacji pragnień seksualnych i innych przyjemności kosztem partnera, skoro nic poza głęboko schowanymi zasadami moralnymi nie stoi na drodze? Zadajmy sami sobie to pytanie i pokuśmy się o głębszą refleksje nad problemem zdrady. Należy pieczołowicie dbać o związek, o relacje z parterem, tak by każda ze stron czuła się tak samo szczęśliwa, by nie doprowadzić do sytuacji, gdzie będziemy zmuszeni zmierzyć się z tym zjawiskiem. Niewątpliwie wymaga to dużej dojrzałości emocjonalnej. Poeta Zbigniew Jerzyna pytał "Ile razy trzeba zdradzić, by dojrzeć smak wierności?" Dla niektórych ludzi nie istnieją granice, należałoby się jednak zastanowić, czy takie postępowanie nie obróci się przeciwko nam, czy w końcu my nie staniemy się ofiarami niewiernego partnera.



    Autorka jest psychologiem, absolwentką Wydziału Psychologii Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie (tytuł magistra psychologii uzyskała 11.07.2009r). Autorka kilku prac z zakresu konfliktów interpersonalnych, psychologii różnic indywidualnych, psychologii płci. Interesuje się psychoterapią Gestalt.




Opublikowano: 2010-03-06



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu